Mamy Bałtyk i doskonałe warunki do rozwoju energetyki wiatrowej, jesteśmy zdeterminowani aby tę szansę wykorzystać – podkreślał Zbigniew Gryglas, wiceminister aktywów państwowych i jednocześnie pełnomocnik rządu ds. rozwoju morskiej energetyki wiatrowej na konferencji w Szczecinie
- Bałtyk jest jednym z trzech kluczowych obszarów na świecie o najlepszych warunkach rozwoju energetyki wiatrowej, obok południowych obszarów Azji i terytoriów przynależnych Rosji – podkreślił minister Zbigniew Gryglas. – Jesteśmy zdeterminowani szansę wykorzystać. Zrobimy tę transformację dla Polski, choć mamy świadomość, iż punkt wyjścia jest trudny. Głównie z powodu naszego uzależnienia energetycznego od węgla kamiennego i brunatnego. Ale nasz rząd skutecznie zabiega w Brukseli, by ta nasza specyfika została przez Unię uwzględniona.
Pełnomocnik rządu ds. MEW zaznaczył także, iż Polska ma ambicje, jeśli chodzi o energetyką jądrową. – Być może jakieś konkrety w tej sprawie usłyszymy w trakcie wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu – dodał. – Dopełnieniem budowanej niezależności energetycznej będzie też fotowoltaika, która już się bardzo rozwija w naszym kraju. Przybliżając strategiczne założenie rządu minister mówił o potrzebie silnej energetycznej dywersyfikacji.
– A morska energia wiatrowa, to nie tylko zielona, czysta energia – podkreślił. – To będzie impuls do rozwoju przemysłu, dostawców podzespołów, producentów kabli, wież, łopat, i liczę też, że w przyszłości – turbin. Chciałbym zadeklarować, że nie będziemy kupować turbin, które nie będą produkowane w naszym kraju. Mamy szansę, by MEW stała się naszą polską specjalnością. Dodam, że już w tej chwili w branży offshorowej działa około 100 polskich przedsiębiorstw.
Farmy wiatrowe to kwestia niedalekiej przyszłości
Mówiąc o skali, minister przypomniał, że plan docelowy to ponad 10 gigawatów mocy uzyskiwanej z 1000 wiatraków, z których każdy przewyższa Pałac Kultury i Nauki. Oczywiście, realizacja tego ambitnego planu jest rozpisana na etapy i lata. Wymaga wielu działań legislacyjnych, przyjęcia specjalnych ustaw, planów, uzgodnień z biznesem, inwestorami, operatorami itd.
- Wyciągnęliśmy wnioski z polityki dotyczącej wiatraków na lądzie – dodaje Gryglas. – Wspólnie z Ministerstwem Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej stworzyliśmy polski plan zagospodarowania obszarów morskich. Nie będzie przypadkowej lokalizacji, by wiatraki nie przeszkadzały żegludze, ani rybakom, i by nie kolidowały z obszarami morskich poligonów.
Na obecnym etapie wskazany już został tzw. port instalacyjny z myślą o budowie farm. Jest nim Gdynia. Minister zaznaczył jednak, iż w koprodukcję zaangażowane będą firmy z całego wybrzeża i głębi kraju. Według ambitnych założeń pierwsze nasze morskie farmy wiatrowe mogą pojawić się już na Bałtyku w 2025 roku. Do 2030 roku chcielibyśmy z morskiej energii wiatrowej otrzymywać już ok 5 MW mocy, by tę wielkość podwoić do roku 2040.
Skala inwestycji jest ogromna – w tej chwili szacunkowe kwoty to ok 130 mld. Jednym z naszych głównych inwestorów, zainteresowanych budową farm jest narodowy champion PKN Orlen. Ale chętnych do podziału tortu na tym przyszłościowym rynku z pewnością będzie więcej.
To dobry biznes dla Polski i Pomorza Zachodniego
Michał Śmigielski, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej ds. Portów i Stoczni, jednocześnie prezes Morskiej Agencji Gdynia mówił o możliwościach, jakie otwiera morska energetyka wiatrowa przed Pomorzem Zachodnim. -
Jeśli chodzi o przeładunek turbin wiatrowych, obecnie liderem jest port w Gdyni. Ale Zachodniopomorskie jest najbardziej zielone, bo ma najwięcej turbin wiatrowych na lądzie – kontynuował Śmigielski.
Przechodząc do morskich siłowni wiatrowych zauważył, że 60 proc. serwisujących farmy wiatrowe na Morzu Północnym stanowią polskie załogi, co w kontekście 1000 wiatraków, które mają być posadowione w Bałtyku, nie jest bez znaczenia.
– Pamiętajmy, że eksploatacja i serwis morskiego wiatraka to co najmniej 25 lat, tak wynika z kontraktów – dodał.
Odnosząc się do udziału lokalnych firm w produkcji offshorowej (local content) był mniej wymagający od ministra. Stwierdził, że już 50 proc. Udziału naszych firm byłoby ogromną korzyścią.
- To jest ogromna szansa dla biznesu, bo te farmy będą potrzebowały także portów serwisowych, które mogłyby funkcjonować np. Gdyni, Władysławowie, Ustce, Darłowie – kontynuował Śmigielski.
Ale najpierw trzeba będzie wyprodukować elementy siłowni, o potężnych gabarytach. Elementy fundamentów morskich siłowni, które są montowane obecnie, mają średnicę 12 me i 100 m. Na konstrukcje potrzeba od 2,5 do 3 tys. ton stali. Śmigielski przypomniał, że w upadłej szczecińskiej fabryce ST3 Offshore produkowano 80-metrowe elementy o wadze 1,8 tys. ton.
Zwrócił uwagę, że w Stoczni Szczecińskiej od dłuższego czasu produkowane są tzw. klatki anodowe do morskich siłowni. Trafiają do zagranicznych odbiorców. W Szczecinie też Amerykanie zamówili elementy konstrukcyjne do pierwszych dwóch siłowni USA.
Ważnego producenta łopat mamy też w Goleniowskim Parku Przemysłowym, choć z kapitałem zagranicznym. Tu też są ograniczenia, jeśli chodzi o możliwości transportu do portu. Elementy produkowane w Goleniowie maksymalnie mogą mieć ok. 80 m długości. Nie ma możliwości transportu dłuższych pojazdami do Świnoujścia, skąd dostarczane są specjalnymi statkami do celu.
Zdaniem szefa stowarzyszenia, część przyszłej produkcji powinna być lokalizowana w miejscach z bezpośrednim dostępem do morza, by potężne konstrukcje mogły być z nabrzeży transportowane drogą morską na miejsce. W przypadku naszych portów wskazał Świnoujście.
Opracował Nobilis Media